🍑 Tamte dni, tamte noce - recenzja książki 🍑


Słoneczne Włochy, lata osiemdziesiąte, wakacje, młodość... Istna kumulacja szczęścia. Elio Perlman jest inteligentnym siedemnastolatkiem (nie 'jara' mnie fakt, że mam tyle samo lat wcale a wcale) o pochodzeniu francusko-amerykańsko-włoskim (istny miks). Wraz ze swoją rodziną każde wakacje spędza w malutkiej, aczkolwiek przyjaznej włoskiej willi, gdzie poszerza swoje zainteresowania — przepisuje muzykę, spotyka się ze znajomymi, jeździ na rowerze oraz pływa. W razie kłopotów Elio może zawsze liczyć na pomoc rodziców. Ojca — nestora rodziny, który na co dzień jest fenomenalnym profesorem, jak i matkę — Annellę, tłumaczkę, która uczy chłopaka rozkoszować się kulturą i przyrodą Włoch. 🍁🌞Aby wakacje nie były nudne i sztampowe rodzina Elio co roku na czas paru tygodni przyjmuje w swoje 'skromne' progi młodych uczonych, którymi bacznie opiekuje się ojciec głównego bohatera. Podczas wakacji w 1983 roku nie mogło być inaczej. W XVII-wiecznej willi pojawia się przystojny Amerykanin żydowskiego pochodzenia — Oliver. 🍑

Pojawienie się Olivera w życiu rodziny nie napawa Elio pozytywnymi emocjami. 24-letni mężczyzna zachowuje się opryskliwie oraz ordynarnie w stosunku do 17-letniego młodzieńca. Zaistniałej sytuacji nie pomaga fakt, że nastolatek musi oddać swój pokój niechcianemu przybyszowi. Jak to bywa w życiu: kto się lubi, ten się czubi. Między Elio i Oliverem rodzi się niezwykła, a zarazem tajemnicza więź, której towarzyszy ciągłe nieustające napięcie seksualne. Mimo początkowej niechęci Amerykanina w pewnym momencie jego serce zaczyna bić wyłącznie w jednym rytmem E L I O. Punktem kulminacyjnym romansu chłopców jest wspólnie przeżyta noc w Rzymie. 💖

Kiedy zacząłem czytać "Tamte dni, tamte noce" obawiałem się najbardziej jednego - że książka okaże się do bólu szablonowa i nijak mnie zaskoczy. Na szczęście nie miałem dobrego przeczucia (przynajmniej tym razem) i zaskoczyłem się pozytywnie. Oczywiście zarys fabularny nie należy do najoryginalniejszych, aczkolwiek autorowi udaje się zgrabnie poprowadzić fabułę i z gracją pchać ją do przodu. Powieść podzielona jest na cztery części, które kolejno obrazują ewolucję narastającego uczucia między Oliverem a Elio. Historia przedstawiona w książce jest niesamowicie wciągająca. A jest to sprawa nikogo innego jak szanownego pana André, który sprawnie łączy treść oraz formę w jedną spójną masę (i to jaką). Czytając TDTN miałem wrażenie, że więź łączące Olivera i Elio jest tak samo silna, jak miłość Romeo i Juli w dramacie Szekspira, a to przynajmniej w moim odczuciu wielki plus. Skoro mowa już o relacji Oliver i Elio warto wspomnieć o tym, że jest ona przedstawiona bezbłędnie. Ich romans zaczyna się powoli — kolejno od małych gestów, spojrzeń, gierek słownych, aż po zgrabnie ukryte aluzje z wiadomym podtekstem. Mówiąc, a raczej pisząc najprościej, postacie stworzone przez autora są po prostu wiarygodne - chce się wierzyć, że naprawdę istnieją. 😅

Zakładam, że każdy z Was ma taką książkę, do której wraca co jakiś czas. Ja na przykład bardzo często oddaję się lekturze "Małego Księcia" i ile razy bym go nie czytał to za każdym razem odkrywam coś nowego. Wydaje mi się, że "Tamte dni, tamte noce" też jest taką książką. Znajdziemy w niej tyle wspaniałych sentencji — dobrze poprowadzonych, głębokich dialogów, nie tylko pomiędzy głównymi bohaterami. Myślę także, że niezależnie od orientacji, koloru skóry czy poglądów każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Miałem to szczęście, że zanim obejrzałem ekranizacje powieści to ją przeczytałem i sądzę, że książka jest idealnym dopełnieniem filmu i pozwala zrozumieć go lepiej, a już na pewno dokładniej. Reasumując powieść André Acimana to nie banalna, dobrze napisana, wciągająca książka, która podołała ciężkiemu zadaniu przedstawienia historii miłości dwójki mężczyzn. 💜 Ps. W sobotę o godzinie 15 możecie spodziewać się wpisu poświęconego jednemu małemu norweskiemu serialowi.

0 komentarze