Skam | Sezon 1 | Eva

by - kwietnia 22, 2018


Hei! Tak, jak obiecałem w ostatnim wpisie, przychodzę do Was z postem, który poświęcony jest niczemu innemu, jak norweskiemu serialowi pod tytułem "Skam" (tłumaczenie pl. wstyd). Więc jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się nad popularnością bądź fenomenem tego serialu, to z miłą chęcią zapraszam Was do dalszej części mojego wpisu. ;) PS. BĘDZIE FAJNIE!



*Zanim całkowicie 'wgryziemy' się w dzisiejszy wpis, wcześniej proponuję odtworzyć wyżej umieszczoną playlistę, w której to usłyszymy muzykę użytą jako soundtrack w "Skam". 


Więc tak, jak na dobry początek przystaje, wypadałoby opowiedzieć o swoich początkach, a raczej o tym, co myślałem o Skam przed obejrzeniem pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Jeśli mam być szczery, to o istnieniu owego norweskiego serialu dowiedziałem się za pomocą jednej z grupek na Facebooku. Nie tak źle, prawda? Sęk w tym, że momentalnie doszedłem do wniosku, iż nie jest to nic ciekawego, jak i wartego mojej uwagi, i najprawdopodobniej nie zmieniłbym swojego zdania, gdyby nie mój dobry znajomy, który "przypadkiem" dodał mnie na polską grupkę fanów "Skam", za co serdecznie mu dziękuje. Zapytacie, jak to możliwe, że przez dodanie na zwykłą podgrupkę pasjonatów serialu sam zacząłem go oglądać. Już Wam opowiem. :P Należę do tej małej sekcji osób, które przed obejrzeniem czegoś bądź przeczytaniem, lubią sobie mocno zaspojlerować co i jak będzie miało miejsce w danej książce lub serialu. Los już tak chciał, że pałętając się na wyżej wspomnianej grupce natrafiłem na fan video poświęcone głównemu bohaterowi trzeciego sezonu i jego "przyjacielowi". W ten oto sposób zaczęła się moja przygoda ze "Skam", a teraz wreszcie przyszedł czas na właściwą część wpisu. 



Jak na razie "Skam" doczekało się trzech sezonów (czwarty już w drodze). W każdym sezonie głównym bohaterem jest inna postać, jednakże wszystko inne pozostaje bez zmian - ci sami przyjaciele, te samy zasady, problemy i, co najważniejsze, otoczka związana z norweskim zwyczajem/świętem, którym jest czas Russ *klik*. Pierwszy sezon, który jest, co prawda, moim najmniej ulubionym, przedstawia nam historię Evy Kviig (Lisa Teige), która to przez swoje zachowanie straciła swoją najlepszą przyjaciółkę, a na dodatek zaczyna naukę w szkole średniej - Hartvig Nissen, gdzie ma problemy z nawiązaniem jakiekolwiek kontaktu z innymi osobami niż jej chłopak Jonas (to ten z fikuśnymi brwiami) oraz jego przyjaciel Isak. Pisząc bardzo ogólnikowo poznajemy Evę w najgorszym momencie jej życia.



Wszystko zmienia się w momencie, w którym Eva poznaje swoją paczkę, w której skład wchodzą ironiczna muzułmanka Sana, która jest największą luzerką ze wszystkich, będąc muzułmanką w niereligijnym kraju. Słodka i nadpobudliwa Vilde, starająca stać się kimś ważnym, jak i popularnym. Mądra oraz pomysłowa Noora, będąca kimś w rodzaju super bohaterki. Zaiste w tak różnorodnej grupce nie powinno zabraknąć typowego śmieszka, a raczej śmieszki, która to będzie bawiła team dziewczyn w serialu, jak i nas - widzów, a mowa oczywiście o pozytywnie zakręconej Chris. Wraz z nawiązaniem nowych kontaktów życie Evy zmienia się o 180 stopni, a wszystko, co wydawałoby się do tej pory idealne, z dnia na dzień traci swój 'blask' oraz staje pod wielkim znakiem zapytania.



Jaką postacią jest Eva? Dobre pytanie, prawda? Odpowiedź niestety nie jest satysfakcjonująca, a przynajmniej ta moja. Moim zdaniem Eva, jako główna bohaterka, wypada bardzo nijako. Jej zachowanie jest dość często bardzo niedojrzałe, a wręcz dziecinne, co też wpływa bezpośrednio na decyzje, które podejmuje. Na myśl sunie mi się między innymi jedna scena, w której to Eva dobitnie uświadomiła mi, że jest postacią mocno infantylną, aczkolwiek nie mogę jej tutaj przytoczyć, bo to byłby niezły spojler. Jednakże na pewno da się ją polubić, ponieważ decyzje, które podejmuje mimo tego, że są dziecinne, to w pewnym sensie odzwierciedlają te podejmowane przez nas, a szczególnie dziewczyny, w naszym prawdziwym, realnym życiu. Nie mogę też napisać, że postać Evy w jakikolwiek sposób psuje odbiór serialu, wręcz przeciwnie. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że jeśli pisałbym ten wpis po obejrzeniu wyłącznie pierwszego sezonu, byłbym zachwycony jej charakterem i nie zwracałbym aż takiej wielkiej uwagi na decyzje przez nią podejmowane. Jednak porównując Evę, a głównych bohaterów sezonu drugiego (Noora), oraz trzeciego (Isak - <3 <3 <3)  to wypada ona bardzo słabo.



Dobra, wiemy już co nieco na temat głównej bohaterki, a teraz spróbujmy powiedzieć o czym tak naprawdę jest "Skam". Na sam początek wróćmy na "szczyt" mojego wpisu i przypomnijmy sobie, co z języka norweskiego na język polski znaczy słówko skam, no tak - wstyd. Jeśli jesteście lub kiedykolwiek, (a na pewno) byliście nastolatkami, to wiecie ile problemów wiąże się z codziennością osoby, która właśnie przechodzi okres dorastania. Dorastanie równa się z masą problemów, które to bezpośrednio w większości przypadków wiążą się z narastającym uczuciem wstydu. I tak jak już pewnie się domyśliliście "Skam" opowiada o dorastaniu, odnajdywaniu siebie, przyjaźni, miłości, problemach, jak i szukaniu najlepszego rozwiązana danego problemu. Dlaczego Skam odniosło tak wielki sukces? 



Jest to pytanie, które pojawia się bardzo często na grupkach Facebookowych. Więc czemu by na nie nie odpowiedzieć przy okazji pogawędki dotyczącej pierwszego sezonu. Wydaje mi się, że klucz w sukcesie "Skam" tkwi w tym, że wszystko, co zostało tam pokazane, w idealny sposób odzwierciedla nasze nastoletnie życie. Oprócz tego sama kultura Norwegii, jak i zwyczaje tam panujące, są po prostu niesamowite. Sam zwyczaj Russ, o którym wyżej wspominałem, jest tak cholernie ciekawy, że na czas matury chciałoby się zamieszkać w takim Oslo. A no i trzeci sezon (mój ulubiony) swoją odważną tematyką podbił serca milionów osób na całym świecie, zaczynając od Twittera, a kończąc na wszystkich możliwych portalach społecznościowych dostępnych w XXI w. Jeszcze warto wspomnieć o tym, że Julie Andem (reżyserka oraz scenarzystka "Skam") niejednokrotnie podkreślała, iż wątki przedstawione w serialu są oparte na przeżyciach prawdziwych ludzi [dopisek red. norweskich nastolatków].



Wszystkie czynniki, które udało mi się przedstawić w dzisiejszym wpisie razem podsumowane, tworzą jeden prosty wniosek Skam jest genialnym serialem. I jak tutaj żyć kiedy nie masz się do czego przyczepić? A najgorszy jest fakt, że na czwarty sezon "Skam" muszę sobie jeszcze trochę poczekać. Co ja mogę robić w tym czasie? A no tak! W najbliższych dniach na blogu ukaże się recenzja biografii twórcy "Gwiezdnych Wojen" oraz trochę później moja opinia na temat drugiego i trzeciego sezonu "Skam", jak i skromna lista życzeń, czego oczekuję (na co czekam) w czwartym sezonie. :P 

To też może Ci się spodobać

0 komentarze